Przez dziesiątki lat karmione byłyśmy patriarchalnymi bajkami, które gloryfikowały kulturę gwałtu, wdrukowywały w kobiety poczucie, że nie są sprawcze, że zawsze musi je ktoś uratować, obudzić ze snu, że książę jest spełnieniem marzeń, że każda Bestia wystarczająco kochana zmieni się w księcia, że inna kobieta, zwłaszcza starsza jest zagrożeniem. Zasłużyłyśmy na inne bajki – te, które wspierają nasz rozwój, pokazują siłę, a nie bierność. Pokazują wartość kobiecej wspólnoty i doświadczenia i wreszcie pokazują, że możemy być jaki chcemy. I Kelly Barnhill nam takie bajki daje – w tym tę, którą tak, powinna przeczytać także każda dorosła kobieta, bo książka jest o sile kobiecego gniewu i wartościach, które w tym gniewie drzemią – a co jak co, ale kobiecy gniew jest mocnym tabu patriarchalnego społeczeństwa. Pewnie dlatego, że potrafi rozsadzać mury.
„Kiedy kobiety były smokami” jest o tym, że w pewnych okolicznościach kobiety – zwykłe gospodynie domowe, matki, robotnice, uczennice – zmieniają się w smoki. Najpierw są krzyki, groźby jakiegoś męża, siniak, jeden lub dwa, jakiś fabrykant, który nie chce podnieść żałosnej jałmużny, zwanej pensją, jakiś majster, który kładzie rękę nie tam, gdzie trzeba, a potem…ogień, wybuch i czasem szczęśliwe sapnięcie. I trzepot skrzydeł.
Bohaterką książki jest Alexandra, która woli, żeby nazywano ją Alex, kocha naukę i matematykę, kocha także swoją ciotkę Marlę, opiekującą się nią w czasie, kiedy matka Alex jest chora. Marla ma krótkie włosy, nosi spodnie, był pilotką a teraz i najlepiej na świecie naprawia samochody. Jednak pewnego dnia ciotka Marla znika. Zostaje po niej płonący dom i maleńka Beatrice, którą teraz zostaje siostrą Alex. O Marli zdaje się zapomniał świat. Jak i setkach innych kobiet, które zmieniły się w smoki – a w dniu, w którym odeszła Marla, 25 kwietnia 1955 roku pomiędzy godziną 11.45 a 14.30 czasu centralnego w smoki zamieniło się 642 987 Amerykanek. Ameryka nie szuka powodów. Nie chce znać prawdy. Woli zaciskać oczy i zmuszać dziewczynki do patrzenia tylko w ziemię, dosłownie i w przenośni. Jednak Alex, choć potrafiła wyprzeć Marlę z pamięci, choć robi wszystko, żeby dopasować się do świata, choć słowo „smok” jest dla niej rzeczą nieprzyzwoitą wie, że coś tu jest nie tak.
Oczywiście książka Barnhill to wielka metafora – książkowe smoki to kobiety gniewne, z różnych powodów. Bo tłumiono ich talenty i niszczono marzenia, bo były poddawane przemocy różnego rodzaju, bo kochały nie tak, jak chciało społeczeństwo, bo wreszcie – chciały patrzeć inaczej i latać wysoko. Ale to także obraz patriarchalnej, konserwatywnej i mocno zakłamanej kultury, niszczącej każdy przejaw wolnej myśli, nieskrępowanego uczucia, pasji, próbującej ubrać ludzką naturę w ciasne ramy różnymi metodami – edukacją, karami, wreszcie szantażem emocjonalnym. A jednak smocza siła i pasja może przynosić pożytek wszystkim – jeśli tylko nie ulegniemy pokusie decydowania za bohaterki, co jest dla tego społeczeństwa ważne.
Książka ukaże się 22 lutego, wpisujcie na zakupowe listy.
Tytuł: Kiedy kobiety były smokami
Autorka: Kelly Barnhill
Wydawnictwo Literackie