Dintojra – Sylwia Chutnik

Przedpremierowo dziś „Dintojra”, zbiór opowiadań Sylwii Chutnik. Opowiadań przeważnie (z wyjątkiem tytułowego) już publikowanych, choć w bardzo różnych, często dość niszowych wydawnictwach, dobrze więc, że zebrano je w formie książkowej dostępnej szerszemu ogółowi. A warto, bo w krótkiej formie styl Sylwii Chutnik jest jak cios – precyzyjny i zabójczy, trafia tam, gdzie porusza i zaboli najbardziej.
Głównym motywem „Dintojry” ma być zemsta o bardzo wielu obliczach. Zemsta, choć dla mnie motywem przewodnim opowiadań jest samotność. Samotna w tłumie jest popularna youtuberka walcząca w oktagonie, nieustannie wystawiona na oczy i oceny i być może dlatego szukająca własnych korzeni. Samotny jest właściciel sexshopu, wdowiec, któremu na samotność pomaga czuła relacja z dmuchaną lalką. I ta porzucona, co szuka pocieszenia u wróżki, bo nie można sobie wmówić niekochania i inna, co znajduje pocieszenie w butelce, kiedy jej popularność gaśnie, a mąż drenuje konta. Ta, która swoją samotność próbuje wyleczyć w salonie kosmetycznym i ta, co ją co noc wykrzykuje w przestrzeń osiedla. I ten, co po kilkudziesięciu latach wciąż widzi ducha zmarłego brata.

Sylwia Chutnik nie byłaby Sylwią Chutnik, gdyby jej opowiadania nie miały kobiecej perspektywy. Ale nie spodziewajcie się feministycznego wykładu – to raczej z drugiego planu precyzyjnie ulokowane, choć wydaje się, że rzucone mimochodem, na pierwszy rzut oka może mniej widoczne zdania i uwagi – o nieustannych oczekiwaniach wobec kobiet, tych wszystkich reżimach urody i zachowania, o wiecznym wybaczaniu i pielęgnowaniu pijanych ojców i partnerów, o tych obowiążkach małżeńskich, od okrzyku „gdzie jest zupa, kobieto” po niechciany seks, bo przecież żona mężowi odmówić nie może. I wreszcie opowiadanie, które mną wstrząsnęło – takie, że gdyby było w internecie, to powinno zostać poprzedzone uwagę trigger warning: „Gwałt. Głosy”. To dialog/monolog o wszystkich przemocowych aktach, ekshibicjonistach w bramie, wujach, sąsiadach za garażami i w piwnicach, kolegach na zakrapianych alkoholem imprezach firmowych, mężu, który powala na wersalkę. O racjonalizowaniu, o obwinianiu ofiar, o tych wszystkich tak dobrze nam znanych zdaniach: przecież to tylko takie pokazywanie. Przecież to tylko takie ocieranie. Nie mów nikomu. Sama się prosiłaś. Nie róbcie tego błędu co ja, nie czytajcie w miejscu publicznym, bo ja nie mogłam powstrzymać łez.

Już przy recenzji „Ciężaru skóry” Małgorzaty Rejmer pisałam o tym, że cieszę się z powrotu krótkiej formy do naszego życia. Ona wymusza dyscyplinę, plan, klarowne, wyraziste akcenty. Oczywiście jej ponownie rosnąca popularność może wynikać z naszego rosnącego braku umiejętności dłuższego skupienia, ale jeśli zachęcony opowiadaniem ktoś sięgnie po powieści Chutnik, jednej z najlepszych według mnie polskich autorek, to należy się tylko cieszyć.

Tytuł: Dintojra
Autorka: Sylwia Chutnik
Wydawnictwo Znak Literanova

Tom Lake – Ann Patchett

Farma pełna czereśniowych drzew, groźnych grusz i kłopotliwych kóz. Czas zbiorów i covid, który sprawił, że na farmie pojawiły się wszystkie trzy córki Lary. Zrywając czereśnie, ciężką pracę i monotonię długich letnich dni dziewczyny błagają matkę, żeby opowiedziała historię swojej młodości i romansu ze słynnym aktorem Peterem Dukiem. Każda z dziewcząt podczas tej opowieści musi się zmierzyć ze swoimi wyobrażeniami i marzeniami, przemyśleć to, co wiedziała o rodzicach i swoim życiu. Dla ich matki jest to historia o tym, jak życiowe rozczarowania mogą się przeradzać w najpiękniej przeżyte życie.

„Tom Lake” przypomina mi inną książkę Ann Patchett – „Belcanto”. Nie tematem, choć przecież i „Belcanto” jest o miłości, ale klimatem sprzyjającym retrospekcji. Ograniczona przestrzeń i poczucie osaczenia – w „Tom Lake” granicą świata jest to covid, który zamyka bohaterów w odosobnieniu na farmie – które sprzyjają retrospekcji, przyglądaniu się i przewartościowywaniu życia. Określaniu tego, co jest sukcesem. Związek Lary z Dukiem ma dla jej córek coś z opowieści o Kopciuszku – dziewczyna z małego miasteczka, dobra wróżka w postaci wujka ze znajomościami w branży filmowej i wreszcie on, Duke, książę – promienny i upragniony, ucieleśnione marzenie. Tylko że bajka o Kopciuszku kończy się w momencie, kiedy Książę znajduje odpowiednią dziewczynę – co w takim razie tu poszło nie tak? Ano, życie nie jest bajką, opowiada Lara. Ludzie są słabi, okazje czynią złodzieja, zewnętrzne piękno nie jest wyznacznikiem pięknego wnętrza, a ognisty romans może, no cóż, po prostu się szybko wypalić. A w tym ogniu główna bohaterka modyfikuje swoje wyobrażenia o sobie. To, co stara się opowiedzieć córkom, to przekonanie, że szczęście może kryć się zarówno w pałacu, jak i chatce; na farmie pełnej ciężkiej pracy tak samo, a może nawet bardziej niż na luksusowym jachcie. Szczęście można odnaleźć w prostych, codziennych czynnościach i w kontaktach z ukochanymi ludźmi. Pamiętacie czasy izolacji i covidu? To właśnie te proste rzeczy dawały nam radość, spokój i poczucie bezpieczeństwa. Książkowa Lara posmakowała blichtru i wie, że bywa złudny. Jej córki tego się dopiero uczą.
Choć książka jest intymna i kameralna, znajdziemy w „Tom Lake” sygnały społecznych zmian. Odwieczna chyba walka małych, lokalnych producentów z wielkimi korporacjami. Strach młodych par przed rodzeniem dzieci w nieuchronnie zmieniających się czasach. Życie, do którego tak tęsknią niektórzy, okazujące się życiem na pokaz i marketingowym chwytem. W przebodźcowanym świecie tęsknota za prostotą i naturą. I prosta i naturalna jest ta książka z niespieszną narracją, którą trzeba się delektować w spokoju i skupieniu.
Dla odpoczynku.
Tytuł: Tom Lake
Autorka: Ann Patchett
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo Znak Literanova