Histeria sztuki – Sonia Kisza

Dziś o jednej z ciekawszych feministycznych, herstorycznych opowieści z dziedziny sztuki (głównie), ale też kultury ogółem, z dużym dodatkiem nauk społecznych. Autorka, Sonia Kisza zachęca do przyglądania się sztuce bez przyjmowania męskocentrycznego sposobu widzenia. Co może być trudne nawet dla kobiet, bo przecież wyrosłyśmy wychowane w męskocentrycznych wzorcach kulturowych – czasem potrzebujemy po prostu kogoś, kto palcem nam pokaże inne możliwości. Bo tym jest „Histeria sztuki” – szukaniem innych możliwości interpretacji.

Swoją książkę Sonia Kisza rozpoczyna krótkim przypomnieniem histerii – „choroby” wywołanej wędrującą macicą, współżyciem z diabłem, nieczystymi myślami lub odwrotnie, brakiem seksu. „Choroby” usprawiedliwiającej przemoc wobec kobiet, mającą te kobiety trzymać w ryzach. Jak bardzo histeria wrosła w naszą kulturę widać, kiedy kobiety wyrażające gniew czy oburzenie nazywa się „histeryczkami”. Biedne, chore, nienaturalne, do wyleczenia, a często fizycznego unicestwienia, jak w przypadku kobiet oskarżanych o bycie czarownicami oczywiście z męskocentrycznego punktu widzenia. Od opisu „histeryczek” autorka przechodzi do opisywania sposobów, w jaki przedstawiane są kobiety w sztuce i sposobów, w jakie traktowane są kobiety uprawiające sztukę. Jest o religijnej pornografii, czyli malowania obnażonych, maltretowanych dziewic, na przykład św. Barbary czy Wilgefortis na religijnych obrazach. Jest o kobiecym gniewie w przedstawieniach Judyty z głową Holofernesa – wliczając kluczowy dla herstorii sztuki obraz Artemisii Gentileschii, będący wynikiem jej osobistej traumy spowodowanej gwałtem. Do gwałtu także nawiązuje inny rozdział poświęcony bardzo realistycznym rzeźbom Berniniego o porwaniu Prozerpiny czy przemianie Dafne w drzewo laurowe.

Jest o wizerunkach Ewy i węża – i symbolice węża jako synonimu grzechu jako chrześcijańska odpowiedź na kulty matriarchalnych bogiń. Nie brakuje ciekawostek, takich jak wizerunki Sheela na gig i rytuale anasyrmy czy przypominających wulwę wizerunkach ran Chrystusa, które miały łagodzić bóle miesiączkowe. O Jezusie jako superhero i – ponieważ kwestie kobiet łączą się z kwestiami LGBT – o wizerunkach św. Sebastiana, będących de facto obrazami obiektów westchnień malarzy.

Na pierwszy rzut oka to straszny chaos, ale to raczej podążanie za sztuką sposobem opisanym przez Kiszę już na początku – spojrzenie na obraz, poddanie się emocjom, jakie budzi, uwolnienie skojarzeń i wiedzy. Te połączenia mają jeden wspólny mianownik – kobietę w centrum. Kobietę jako bohaterkę, autorkę, mistrzynię, wreszcie kobietę jako interpretatorkę i aktywistkę, bo o większy udział twórczości kobiet w muzeach i na wystawach walczą inne dzielne kobiety, np. Guerilla Girls

Dobrze jest „Histerię sztuki” czytać w pakiecie – przede wszystkim z klasycznym esejem Lindy Nochlin „Dlaczego nie było wielkich artystek”, który niedawno ukazał się w Polsce w nowej edycji (na ten esej powołuje się zresztą Kisza), ale też z książką Sylwii Zientek „Tylko one. Polska sztuka bez mężczyzn” czy z „Kobiety i inne potwory” Jess Zimmerman, feministycznym odczytaniu mitów o Meduzie, Chimerze i innych.

Tytuł: Histeria sztuki. Niemy krzyk obrazów

Autorka: Sonia Kisza

Wydawnictwo Znak koncept